wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 4

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
PRZEPRASZAM, ŻE CZEKALIŚCIE
JULKA XX
________________________________________________________________________
Otworzyłam jedno oko, a potem drugie. Światło zza rolet poraziło mnie blaskiem, w wyniku czego naciągnęłam kołdrę po uszy. Nie miałam ochty dziś wstawać. Pod kołderką było mi o niebo cieplej niż poza moim łóżkiem. Spojrzałam na zegarek, który stał na szafce nocnej. Pewnie zostawił go ktoś wcześniej, nie przypominam sobie, żebym zabierała taki sprzęt ze sobą. Weżniejsza od tego jest oczywiście godzina. Na czarnym ekraniku wskazywało 1:27p.m. Czułam się wyspana, jakbym się właśnie urodziła. Ze szczęścia wyskoczyłam z łóżka. Nie minęła sekunda, a tego pożałowałam. Rześkie powietrze otuliło moje ciało powodując przy tym nieprzyjemne dreszcze. Postanowiłam jednak wstać i ogarnąć do końca moje mieszkanie. Przebrałam się w luźny dres, pierwszy lepszy t-shirt który dorwałam i skarpety. Włosów nie spinałam w koka ale także nie pozostawiłam rozpuszczonych. Zrobiłam jakąś niedbałą fryzurę, ważne, że się trzymała. Szybko zerknęłam w lustro. To co się działo na mojej głowie... agh... szkoda gadać. Pierwsze co było rozniesienie wszystkich kartonów do pokojów, w którym miały się znajdować. Była 2:12p.m. Powiem tylko tyle, że zajęło mi to dużo czasu. Zajęłam się ukończeniem pracy poprzedniego dnia. Dokończyłam wycieranie sztućców i talerzy. Włożyłam organizer do szuflady, gdzie następnie poukładałam widelce, noże i łyżki. Wszystkie półki poprzecierałam szmatką i ustawiłam tam talerze, garnki, patelnie i pozostałe pierdoły. W kuchni znajdował się mały 3-osobowy stolik. Co z tego, że jest mały? Zajrzałam do kartonu z różnymi takninami, znalazłam mały cytrynowy obrusik, który podkradłam mamie przed wyjazdem. Z pudła do salonu wyjęłam małą białą doniczkę i ustawiłam ją na stole. Trzeba będzie kupić jakiś kwiatek. Puste kartony wypchnęłam do holu. Efekt był niesamowity. Białe meble kuchenne, stolik wszystko to znajdowało się w kompozycji jakby była specjalne stworzona. Godzina 3:10p.m. Nie jadłam śniadania. BA! Nie jadłam obiadu, przecież większość ludzi o tej porze jest już po obiedzie. No nic, przeżyje. Mój brzuch dał o sobie znać. Jednak nie przeżyje. W szafkach nie miałam zbyt dużo jedzenia. Nie zdążyłam zrobić zapasów w sklepie spożywczym. A ochoty jechać do sklepu raczej nie miałam. Zdjęłam dresy i przebrałam się w pierwsze lepsze ciuchy, aby było wygodnie. Usiadłam przed ekranem telewizora i wpatrywałam się bezsensownie w ekran.
-Witam panią Blondi!!!-usłyszałam pełen entuzjazmu głos za plecami.
-Najpierw zadźgam potem poćwiartuje.-układałam już niegodziwy plan zemsty na pewnego blondyna.
-Zaraz jadę! -wykrzyknął mi nad uchem.
-No to cześć.-wymamrotałam.
-LEE!-wykrzyczał mi  nad uchem niczym alarm pożarowy.
-Dokończ, a zginiesz.-wyszeptałam.
-XIEEE.-zabije durnia.
Rzuciłam w niego pilotem. Wyglądałoby to nawet zabawnie, gdyby nie stał tuż za mną. Pilot trafił go prosto w oko. Shit.
-O cholera. Cięta jak żyleta.-powiedział odsuwając się od mojego tronu, zwanym potocznie fotelem.
Usiadł na kanapie otwierając i zamykając co chwilę oko. Wiedziałam, że go boli. Niech cierpi chłopak. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Opowiedz mi coś o Twojej siostrze. Cechy charakteru, wygląd. Bez potrzeby jej nie porwali.-skupił wzrok na mnie.
Wydusiałam z siebie tylko ciche 'AHA'.
-Jeśli mi powiesz, ułatwi to nam nasze poszukiwania.-próbował mnie przekonywać.
Dobra, dobra. Nie ukrywam, że mówiąc o niej robiłam się czerwona ze wstydu. Cóż...
Rodziny się nie wybiera.
Niall chyba zbytnio nie przejął się wiadomością, że moja siostra pali w wieku 16 lat. Prawdę mówiąc, wszystko co o niej mówiłam, spłynęło po nim jak woda w kiblu. Dosłownie. Jak byłam mała chciałam mieć siostrę.... ale nie taką.
-Serio chce zmienić imię i nazwisko?!-zaśmiał się Niall z moich słów.
-Nie wiem co jej to da. Moim zdaniem Alexandra to bardzo ładne imię.-powiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Znam podobną osobę. Mówią na nią ''American Girl". Często bywała na moich imprezach, zaliczała zgony. Znałem ją w sumie osobiście. Nawet fajna laska, tylko co chwile pchała się komuś do łóżka. Poznałem ją w klubie 18+.-uśmiechnął się wspominając.
"American Girl" co za ksywka. Zaczęłam śmiać się wraz z Niall'em. Moja siostrzyczka pewnie zaprzyjaźniłaby się z nią, jakby mogła. Też uważa się za Amerykankę. 
Ja pierdziele, przecież to ona.
Banda znajomych mojej siostry też ją nazywali "American Girl". Pewnie przekupowała bramkarza.
-Niall to ona.-jeszcze trochę i wybuchnę. Tylko nie wiem czy płaczem czy gniewiem.
Spojrzał się na mnie jak na kobietę w ciąży.
-Pierdolisz?-pokiwałam przecząco głową.
Zerwał się z kanapy i tyle go widziałam. Dziwna i niejasna dla mnie sytuacja. Zamknęłam oczy. Może już wróciła do domu? Może dała jakiś znak życia? Dobrze by było, gdybym ja dała jakiś znak życia. Przecież wybiegłam z domu rodziców, prawie się zabijając. Wybrałam numer do mojego ojca. 
JA: Cześć tato!
TATA: Witaj skarbie.
JA: Alexandra dawała jakiś znak?
TATA: Niestety nie. Zazwyczaj wraca z rana, ale teraz jest inna sytuacja... Mam rozumieć, że jej szukasz?
JA:Tak, tak. Wraz z przyjaciółmi próbujemy ustalić kto ją porwał. Działam na swoją rękę... Zanim policja się tym zajmie to ona może już nie żyć...
TATA: Daj spokój dziecko. Nawet tak nie mów.
Zauważyłam jak 3 pary oczu obserwują mój każdy ruch. Skąd się tu wzięli do jasnej cholery?!
JA: Muszę kończyć tato, odezwę się jakoś później.
TATA: Do usłyszenia słonko.
Rozłączyłam się. Jak to możliwe, że nie usłyszyłam chłopców jak wchodzili. Stali przedemną Harry, Niall i jeszcze inny chłopak.
-Cześć Harry!-przywitałam się z nim.
Spojrzałam na nieznanego mi chłopaka.
-Cześć jestem Lexie.-wyciągnęłam dłoń naprzeciw nieznanej mi osoby.
-Czemu chcesz jej pomóc?-chłopak zignorował mnie zupełnie i zwrócił się do Harrego. 
-Bo tak.-mrukną niezadowolony Hazz.-Poznajcie się Lexie Liam, Liam Lexie.
Dopiero teraz ten cały Liam zwrócił na mnie większą uwagę. Spojrzał się na mnie jakbym mu coś zrobiła. Patrzył się na mnie jakbym mu kogoś przypominała. Był w niezrozumianym dla mnie transie.
-Wszystko OK?-szturchną go Niall. 
Pokiwał tylko głową i spuścił wzrok na podłogę. 
-Za niedługo przyjedzie Zayn. Jest pod Londynem.-powiedział Harry.-Idźcie do salonu. Zaraz do was przyjdę.
-Kawy czy herbaty?-krzyknęłam, gdy Niall i Liam wlekli się do salonu.
Liam poprosił o kawę, a Niall o herbatę. Wraz z towarzyszącym mi Harry'm udałam się do kuchni.
-Ślicznie wyglądasz.-usłyszałam, gdy wstawiałam wodę na gaz.
-Dziękuję. Napijesz się czegoś?-zapytałam się z uśmiechem. 
-Wody poproszę.-odwzajemnił uśmiech, dla którego żyje tysiące dziewczyn.
Dziwnie się czuję. Harry siedzi przy stoliku, nucąc coś pod nosem. Ja stoję i czekam, aż czajnik da mi znać, że woda się zagotuje. Czułam się tak obco. Skręcało mnie w brzuchu, czułam mdłości. Nasze spojrzenia skrzyżowały się na ułamek sekundy. 
-Przepraszam, ale czy mógłbyś odpowiedzieć mi na jedno pytanie?-zapytałam nieśmiało.
-Jasne.-obdarzył mnie nieziemskim uśmiechem.
-Czemu Liam tak się na mnie patrzy?
Spojrzał na mnie. Jego piękne zielone tęczówki zmieniły kolor na czarne. Zacisną swoje dłonie w pięści. Można było zauważyć, że był to jeden z trudnych oraz nielubianych przez niego tematów.
-Nie musisz odpowiadać.-Skoro ten temat go tak denerwuje, to dam mu z tym narazie spokój.
-Nie! Spróbuje Ci to wytłumaczyć...

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 3

-Czarny Mercedes?!- wykrzyknęłam
-Tak, a coś się stało?-zapytali z niepokojem.
Jeśli jest to Harry to mu tak skopie dupę...
Ale mam mu ochote coś zrobić... Rozwalić nos chociażby. Zastanowiłam się chwilę. Czarny Mercedes. Przed blokiem też stał czarny Mercedes. Harry wyszedł i Mercedes zniknął.
Wydałam komendę która brzmiała jak prośba. Zadzwonili na policję z powodu ucieczki i porwania. Wyszłam z domu. Pognałam do mojego auta i ruszyłam do bloku w którym mieszkałam. Dojechanie do domu zajęło mi 10 minut, a do mieszkania w bloku 30 minut. Wpisałam kod i wbiegłam na samą górę. Zapukałam do drzwi mojego sąsiada.
-Co sie dzieje?-zapytał otwierając drzwi.
-GDZIE ONA JEST!?-wydarłam się na całe gardło, wchodząc do jego mieszkania, co nie było łatwe, ponieważ chciał mnie zablokować w progu.
Jego próba przetrzymania mnie w drzwiach skończyła się niepowodzeniem. Bez problemu wyminęłam go w drzwiach i darłam się na całe jego mieszkanie.
Zamkną za mną drzwi i spojrzał się jak na idiotkę.
-Co ty jej zrobiłeś?!-zapytałam podchodząc do niego
Skrzywił się. Tym razem to on mnie wyminął. Najzwyczajniej w świecie poszedł sobie do innego pokoju.
Kurwa kurwa kurwa. 
Policzyłam do 10 i uspokoiłam się odrobinę. W sumie dla moich rodziców to codzienność. Nie ukrywam, że Alex zniszczyła mi cześć życia.  Wszelkie wyzwiska w szkole jak 'siostra narkomanki' i tym podobne. Wiele razy myślałam o okaleczaniu się lub o samobójstwie. Po krótkim czasie zawsze twierdziłam, że jednak ja nie chce nikomu robić problemu. Uspokoiłam się.
Poszłam w ślady Harrego i dotarłam to małego salonu. Wielkością przypominał mój salon. Harry siedział z miską zupy i oglądał telewizję. Spojrzał się na mnie przez chwilę ale szybko odwrócił wzrok.
-Możemy pogadać?-załamał mi się głos
-Usiądź gdzieś sobie.-powiedział wyłączając telewizor.
Usiadłam na małej pufie niedaleko lady. Odgarnęłam włosy do tyłu.
-Co chciałeś ode mnie rano?-zapytałam bez zastanowienia się
Nie odpowiadał. Odłożył miskę zupy i  złapał się za głowę, poczochrał się po swoich włosach. Podobały mi się jego włosy. Kasztanowe, kręcone całkiem ładne.
Przyłapał mnie na przyglądniu się mu. Uśmiechną się tylko. Przypomniałam sobie moje pytanie.
-Zamierzasz mi odpowiedzieć czy nie?-zapytałam spokojnie
Spojrzał się na mnie błagalnym wzrokiem i kontynuował jedzenie.
Nic tu po mnie.
Niezadowolona z efektu opuściłam jego mieszkanie. Na klatce schodowej panowała głucha cisza. Rozejrzałam się uważniej. Schody, poręcze, kilka okien i drzwi. Nic więcej. Kluczem otworzyłam drzwi do własnego mieszkania. Leciutko je popchnęłam i zdjęłam buty. Udałam się do mojej kuchni. Miałam zamiar porozkładać wszystko z tych kartonów, bo zajmowały najwięcej miejsca. Wyłożyłam wszystko na stół i stamtąd przecierałam naczynia oraz sztućce. Usłyszałam pukanie do drzwi i skrzepnięcie od otwierania.
-Gdzie jesteś?-zapytał głos z holu.
-W kuchni.-odparłam bez entuzjazmu
Kilka kroków i zobaczyłam Harrego. Nie powiem. Zdziwił mnie jego widok, ale nie dałam po sobie poznać. Usłyszałam głos tłuczonego szkła. Spojrzałam na moją dloń, która jeszcze przed chwilką trzymała talerz.
-Cholera. -popędziłam po szufelkę i zmiotkę.
Tak, oczywiście. Nie dałam mu po sobie poznać. Brawa dla mnie.
-Mów co chciałeś powiedzieć.- powiedziałam bez uczuć zamiatając podłogę.
-Właściwie to poczekam jak skończysz.-uświadomił mnie opierając się o famugę drzwi.
-Człowieku, będę rozładowywała te wszystkie kartony. Jeśli chcesz tu robić za kołka to taka pomoc mi się nie przyda. Jeden kołek stoi w holu.-powiedziałam wyrzucając rozbite części szkła do kosza.
-Niby ja jestem kołkiem?-wyszedł jakiś chłopak.
Był obtatułowany na całym ciele, jak Harry. Chyba miał tatuaże wszędzie gdzie się dało.
-Co ty tu robisz?-zapytaliśmy się z Harry'm w tym samym momencie.
-Do Harrego przyszedłem ale przez drzwi zobaczyłem że tu stoi, więc zawitałem. Nawet nie zdążyłem się odezwać, a zostałem wyzwany od kołków.-zaśmiałam się na jego słowa
-Jestem Lexie -powiedziałam wyciągając do niego rękę.
Blondyn skrzywił się ale też mi podał swoją dłoń. Zapadła długa cisza.
-A ty jak się nazywasz? -zapytałam poirytowana.
-Aaa... nie znasz mnie? Niall jestem. Styles nie przedstawiał Ci swojego kolegi. Oj Styles, Styles wiem że lubisz blondynki ale ogarnij się chłopie.
Harry zgładził go tylko wzrokiem.
-To co dzisiaj robimy?-zapytał blondynek, uśmiechając się. -Namierzamy  Ethana?
Uśmiechnełam się niepewnie. Harry widząc moje poirytowanie kazał Niall'u 'zamknąć ryj'.
-Dobrze dzieciaczki. Ja sobie coś zjem, a wy porozmawiajcie.-zaczą szukać czegoś w szafkach.-Harry co ty se za dziewczyne znalazłeś. Anorektyczką jest czy co? Nic u niej w szafkach nie ma.
Niall poszedł do mojego salonu i rozłożył się na kanapie. 
Ogólnie to on był bardzo wesoły, co nie zgadzało się z jego wyglądem. Z wyglądu był taki wściekły, groźny i pewny siebie. Naprawdę był bardzo miły, zabawny i chyba miał długi język.
-Przepraszam za niego. Zaraz pójdziemy, wpierw dokończymy naszą rozmowę, która zaczęła się czas temu. -Harry zaprosił mnie do rozmowy.
Zgodziłam się. Weszliśmy do salonu i usadowiliśmy się w fotelach.
-Z tego co pytałaś dzisiaj, nie chciałem wyjść na jakiegoś walonego chłopczyka, dlatego się wkurzyłem. Jechałem kupić coś cioci bo za 2 dni ma imieniny. Ja się kompletnie na tym nie znam, dlatego chciałem Cię o to poprosić. Ale w obrocie akcji pojechałem do Liam'a.-tłumaczył, nie mogłam uwierzyć.-Wierzysz mi?
-Załóżmy, że wierzę.-załorzyłam ręce na klatkę piersiową.-Tylko co Twój czarny Mercedes robił pod moim domem?-zapytałam z miną zwyciężcy.
Niall spojrzał się na nas z pytającą miną.
-Harry? Masz nowy samochód?-zapytał nadal z tą samą miną Niall
-Nie. To dziwne ja jeżdżę Hondą. A czarnego Mercedesa ma nasz sąsiad z dołu, ale też czarne Mercedesy mają ludzie..., wiesz kogo Niall.-wytłumaczył trochę się niecierpliwiąc.
Chwila, chwila...
-Ja nic nie rozumiem. Mogłabyś nie zadawać takich pytań tylko opowiedzieć nam historię swojego życia?- zapytał Niall
Spojrzałam się na Harrego. Dał mi tylko znak, że też chce wiedzieć. Odetchnęłam.
-Okej. Mam siostrę, Alexandrę, ma 16 lat. Można by powiedzieć, że jest w złym towarzystwie.
-Takim jak nasze?-zapytał się Niall
Spojrzałam się na niego z przerażeniem.
-Zamknij morde Niall, bo sam Cie do pierdla wsadze.-sykną Harry
Dali mi znak do kontynuowania.
-Zawsze stał przed naszym blokiem czarny Mercedes. Myślałam, że jest to wóz Harrego. Jak Harry wyszedł, samochód zniknął. Zadzwonili wtedy moji rodzice, że Alexandra wsiadła do podobnego samochodu i uciekła.-powiedziałam składając ręce.
-Myślałaś, że to ja?-zapytał Harry na co tylko pokiwałam głową.
Niall patrzył się dziwnie na Harrego.
-Co ty się tak na niego patrzysz?-zapytałam Niall'a bo przez jego wyraz twarzy chciało mi się śmiać.
Popatrzył się na mnie przez chwilę.
-Wiesz, odpowiem Tobie na to pytanie, kiedy ty mi odpowiesz na moje.-powiedział Niall.
Harry siedział na moim fotelu i głęboko myślał. Sięgnęłam po butelkę Coca-Coli i wzięłam łyka, a przynajmniej miałam taki zamiar przed pytaniem Niall'a.
-Ile napchałaś w niego Melissy?-zapytał głośno, na co ja wybuchłam śmiechem. 
Moje cudowne szczęście spowodowało, że oplułam Coca-Colą połowę stoliku, a na dodatek zaksztusiłam się napojem. Śmiałam się tak głośno, że nawet Niall się zaczął śmiać. Harry poleciał po pierwszy lepszy ręcznik do łazienki, ale żadnego tam nie było, więc wyciągną pierwszą lepszą ścierkę do kuchi z kartonu i przybiegł ścierać stół.
-Kurna Harry! Albo udajesz miłego albo ktoś z tego pomieszczenia strasznie Ci się spodobał.- powiedział Niall gdy Harry ogarną całą sytuację.
-Kurna Niall! Jak nie zamkniesz swojego ryja to osobiście zaniosę Cię do pierdla i zamkne w tym kiciu. Żadnym gliniarzom już nie uciekniesz.-powiedział lekko poirytowany.
Spojrzałam się na nich.
-To co robimy w sytuacji z Alexandrą?-zapytałam znierpliwiona.
Harry wstał. Spojrzał się na Niall'a z miną 'wstawaj mendo' ale ten siedział na kanapie cały czas uśmiechnięty. 
-Pogadamy z kilkoma znajomymi z rana. Jest godzina 21 więc pewnie są zajęci. Chodź Niall. Znowu u mnie nocujesz?-zapytał blondaska
-Heri taka sytuacja...-tłumaczył się Niall.
Harry wziął Niall'a do swojego mieszkania. Życzyliśmy sobie tylko dobranoc i tyle się dzisiaj widzieliśmy. 
Poszłam wziąć krótki prysznic, bo za dużo przeżyć jak na jeden dzień. Po kąpieli ułożyłam się wygodnie w mojej nowej sypialni. Sen zaniósł mnie do krainy Morfeusza.
________________________________________________
I jak? :D Proszę o komentarze :*
//Julka xx

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 2

-W twojej kamienicy coś mi się nie podoba. Masz zadanie.-powiedział krótko Andrew
Jak zawsze.
-Co mam robić?- zapytałam oczekując szybkiej odpowiedzi
-Wejdziesz w ich towarzystwo. Ustalisz czy są dilerami, czy nie.- spojrzał na mnie z pod oka.- Co tak się patrzysz jakbyś zawał przeżyła?! Uśmiechnij się.
Próbowałam się uśmiechać.
A może właśnie przeżywam zawał? Tylko, że psychiczny.
-No dobrze.-wzięłam głęboki wdech i wyszłam z jego gabinetu.
Szłam przez krótki korytarz, aż dotarłam do wielkiego holu. Wszędzie włóczyli się pozostali ludzie od podobnych spraw.
Więc dlaczego ja muszę się tym zajmować?
Szłam dalej zamyślona, gdy nie wpadłam na mojego znajomego z pracy.
-Idziesz na strzelnicę?-zapytał nie przejmując się, że na niego wpadłam.
Pokiwałam głową na tak.
-Co się stało? Mów.-powiedział, gdy weszliśmy do windy.
Winda zamknęła za nami drzwi. Powoli zjeżdżaliśmy na dół na piętro -6. Przez chwilę zastanawiałam się, czy warto wspominać komuś o moich problemach. Musi dotrzymać tajemnicy zawodowej, więc to też się do tego zalicza.
-Czemu ja muszę brać w tym udział? Ja już mam dość. Kocham Alex, ale już i tak zbyt wiele namieszała mi w życiu.- wyżaliłam się, patrząc na jeden punkt na drzwiach windy.
-Ludzie za których oddałabyś wszystko, prędzej czy później spierdolą Ci życie.-powiedział kiwając głową.
Westchnęłam. Miał całkowitą rację. Winda otworzyła się bezszelestnie. Weszliśmy do szatni strzeleckiej i zostawiliśmy tam rzeczy. W moim wypadku była to biała marynarka i czarna, skórzana torba. Udaliśmy się do magazynu sprzętów.
-Witajcie! Jakiego podać?-zapytał facet którego imienia nawet nie znałam
-Ten co zawsze.-wymamrotałam.
-Może dzisiaj pani spróbuje pistoletu FN Five-seveN?-zapytał z wielkim entuzjazmem
-Może być.- zabrałam od niego rzeczy i udałam się nator strzelecki.
Przed wejściem na 6 założyłam słuchawki. Oddałam 5 strzałów. Żaden nie okazał się celny w 10.
-Tracisz formę.- usłyszałam szept przy uchu.
To tylko moja wyobraźnia. 
Koniec na dziś. Odłożyłam sprzęt, zbierając swoje rzeczy z szatni.
************************************************************
Usłyszałam pukanie do drzwi. Czyżby sąsiad z ciastem chciałby mnie przywitać? Wstałam pełna energii i z hukiem otworzyłam drzwi.
Wyobraziłam sobie chyba zbyt wiele.
Ku mojemu zdziwieniu ujrzałam Harrego. Wydaje mi się to naprawdę dziwne.
-Mogę w czymś pomóc?-zapytałam, żeby nie wyjść na jakiegoś snoba
-Wychodze.-informacja ta zmieniła moje życie
-Wow.-wymskneło mi się, po czym zostałam zgładzona wzrokiem przez niego
Chwycił klamkę i zatrzasną mi moje drzwi przed nosem. Dalej było słychać głuche tupnięcia wynikające z odbijających się butów o kafelki klatki schodowej. 
Co za człowiek.
Dobiegł mnie dźwięk dzwoniącej w kuchni komórki. Ruszyłam biegiem, jakbym była na maratonie. Nacisnęłam 'odbierz' i 'głośnik' po czym zaczęłam się z siebie śmiać.
-Lexie opanuj się dziecko. Czemu nie odebrałaś ode mnie wcześniejszego telefonu? Bóg wie co tam robisz...-zaczęła moja mama
-Po co dzwonisz?-zapytałam ją, bo wiedziałam, że jak będzie kontynuowała wprowadzi swój najdłuższy monolog.
-Matce się nie przerywa, Lex. Mogłabyś przyjechać?-zapytała nagle.
-Teraz?-nie spodziewałam się jej pytania.
-Tak, proszę.-poprosiła.
-Już jadę.- zakończyłam tą konwersację.
Ubrana dokładnie w to samo, w czym byłam w pracy, wyszłam z mieszkania. Zbiegłam po klatce i wyszłam na dwór. Rozejrzałam się po parkingu, próbując przypomnieć sobie gdzie zaparkowałam moje auto. Cechą charakterystyczną było brak czarnego Mercedesa spod bloku. 
Pewnie to był samochód Harrego.
Szybko odszukałam swoje auto i odjechałam.
************************************************************
-Co się stało?-wpadłam do domu.
-Nawet się z ojcem nie przywitasz?-zapytał mnie przechodzący właśnie z holu do salonu mój tata.
Zdjęłam buty i wtuliłam się w jego potężne ramiona. Mimo wieku był nadal przystojnym facetem. Jego uścisk był pełen miłości. Z nikim tak dobrze się nie dogadywałam jak z nim i Andrew'em. Byli kimś w rodzaju przewodnika duchowego. Zawsze mogłam im wszystko powiedzieć. 
-Dziecko umyj ręce. -ten głos nie mógł do nikogo należeć tylko do mojej mamy.
Z nią nigdy mi się wspaniale nie układało. Do dziś zastanawiam się jak to możliwe, że mój ojciec wyszedł za taką kobiętę. Oni są jak 2 inne światy.
Zamieniłam się w posłuszną dziewczynkę mamusi i umyłam ręcę. Weszłam do salonu. Na kanapie siedzieli moji rodzice, tata trzymał moją mamę za ręcę. Chyba próbował ją pocieszyć. Serce krajało mi się na ten widok.
-Coś się stało?-zapytałam poważnie.
-Nie, a właściwie tak.-zaczęłam moja matka, cała się trzęsła.
-Alex wyszła z domu, powiedziała, że nie wróci tak szybko. -zwariuję przez nią.
Tylko Alex, Alex i Alex. Ja bym ją dawno z domu wyrzuciła, ale to nie ja o tym decyduje.
-No dobra. Ale jak wyszła? Piechotą sobie poszła?-zapytałam trzęcąc się ze złości.
-Jakieś czarny Mercedes stał od kilku minut pod naszym domem. Wsiadła do niego i pojechała.-powiedział tato
Chwila, chwila...
Czarny Mercedes?!
_________________________________________________________________________________
WESOŁEGO NOWEGO ROKU!
SPÓŹNIONE NO I CO?!
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU ^^
Julka xx
P.S.Komentujcie :*


sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 1

-Andrew pomóż mi proszę.-poprosiłam mojego wspaniałego brata o wciągnięcie ostatnich rzeczy na górę.
Pokiwał tylko głową i wysiadł z samochodu. Obaj obładowani kartonami weszliśmy do bloku.
-Nie chciałaś zamieszkać w lepszym bloku. Takim z windą?-zapytał obserwując każdy zakamarek
Mieszkać w luksusowej dzielnicy w najdroższym bloku w mieście? NIE. Nie chciałabym wyróżniać się z tłumu. Przecież na tym mi zależy.
-Oj, nie przesadzaj.-odparłam na odczepkę.
Blok nie był wyjątkowy, piękny. Blok jak blok. Andrew co chwilę klną pod nosem, chociaż wiedział jak ja tego nie nawidzę.
Przeszedł koło nas jakiś chłopak cały wytatułowany z piercingiem gdzie tylko się dało. Schodząc popchną mojego brata, który uderzył o barierkę.
Dupek.
-Uważaj! -syknęłam i tyle go widziałam
Znikną tak szybko jak go zobaczyłam. Za nim unosiła się bezbarwna woń. Obaj z bratem zareagowaliśmy. Spojrzeliśmy na siebie.
Narkotyki.
-Szybciej z tąd wyjedziesz niż się wprowadzisz.-uśmiechną się mój brat
Przekręciłam oczami i postawiliśmy kartony przed drzwiami do mojego mieszkania. Zapomniałam o kluczu.
-Zapomniałam o kluczu. Leży w samochodzie w małym schowku.-przedstawiłam sytuację
Andrew pokiwał tylko głową i zbiegł po klatce. Z mieszkania obok dobiegały śmiechy obcych osób. Wyjęłam z kartonu lusterko i zaczęłam się przeglądać. W jednym momencie wyślizgnęło mi się z ręki i z hukiem roztrzaskało się na klatce.
Pięknie i idealnie.
Oparłam się o drzwi do mojego mieszkania czekając na brata.
-Co tu się kurwa dzieje?-zapytał wychylający się chłopak z mieszkania.
Mój sąsiad? 
-Przepraszam. Upuściłam lusterko. Śpij dalej.-posłałam mu szczery uśmiech
Spojrzał na mnie ze złością.
-Przepraszam.-spojrzałam się na niego
Wybuchł niepochamowanym śmiechem. Bez żadnej odpowiedzi zatrzasną za sobą drzwi.
O co mu chodzi?
-Były w innym schowku.-powiedział wbiegając po schodach Andrew wymachując kluczami.
Uśmiechnełam się do niego promiennie. Wnosił pudła do środka, podczas gdy ja mu je podawałam. Po skończonej pracy obaj usiedliśmy na skórzanej kanapie w salonie.
-Muszę się zbierać. Zjaw się u mnie za 2 godziny.-staną na równe nogi Andrew
-Jasne. Do zobaczenia.-odprowadziłam go do drzwi i pożegnaliśmy się buziakiem w policzek.
Zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam się na te wszystkie kartony i odebrało mi to ochotę do życia. 
Może poproszę kogoś o pomoc?
Wyszłam na klatkę i zapukałam do jedynych drzwi na tym piętrze.
-Czego?-pojawił się w drzwiach ta sama osoba co wcześniej. 
Zapowiada się świetnie. Będziemy przyjaciółmi.(ironia)
-Może mógłbyś mi pomóc przy rozpakowywaniu moich rzeczy?-zapytałam uprzejmie
Popatrzył się na mnie z wyższością.
-Po co?-zapytał złośliwie
-Bo jest tego dużo. -wytłumaczyłam się racjonalnie
-Co tam się kurwa dzieje? -zapytał nieznany mi głos.
Właściciel głosu uchylił drzwi szerzej. Natychmiast moje nozdrza dorwały zapach trawki.
-Musicie ?-zapytałam
-Ale co? Zabronisz mi? Tylko masz się nie sprzedać laseczko. Bo wiesz co Ci grozi...-przerwała osoba wychylająca się zza drzwi i przejechał palcem po swojej szyji
-Grozisz mi?-zapytałam z kpiną
-Ja pierdole. Spierdalaj mała. Jutro z Tobą pogadam.-powiedział zatrzaskując drzwi.
Jutro to ja z Tobą pogadam.
Tyle w temacie. Wkurzona wróciłam do własnego mieszkania. Zapowiada się genialnie mam sąsiada ćpuna. Minęła tak godzina. Z torby wyjęłam czarne legginsy i czarną bokserkę. Poszłam do toalety, przebrałam się i zrobiłam sobie delikatne kreski. Włożyłam trampki. W szpilkach chodzę tylko na siłę. Zarzuciłam białą marynarkę i czarną, skórzaną torbę. Rozejrzałam się po mieszkaniu, żeby się upewnić,  że niczego nie zapomniałam. Wyszłam za drzwi zamykając je na klucz. Na klatce spotkałam mojego sąsiada.
-Hola, hola gdzie idziesz?-zapytał bez uczuć
-Do pracy. Tak wogóle jestem jestem Lexi'e.-podałam mu rękę, na co prychną
Postaraj się go zrozumieć...
Wziął głęboki oddech.
-Ja Harry.-wymamrotał wkładając sobie papierosa do ust, trzymającego wcześniej w ręce.
Ładne imię...
-Czym się zajmujesz? -zadał pytanie
Przecież mu nie powiem..
-Pracuje w punkcie informacji.-pokiwałam głową.
Przekręcił głowę na bok i zamknął oczy.
Bez tego metalu na twarzy mógłby być całkiem przystojny.
Chyba zauważył, że przyglądam mu się z uwagą, więc szybko zszedł po schodach zostawiając mnie samą.
***************************************************************************
-Jestem!-przywitałam się z moim bratem.
Usiedliśmy przy biurku w jego gabinecie.
-Chyba znalazłem trop skąd Alexandra miała narkotyki.- jego twarz nie wyrażała nic.
Tak jak Harr'ego.
-Wiesz, że to była dla mnie ciężka sprawa. Nie pamiętasz jak przez to przeszłam?! Nie możemy tego tematu zamknąć raz na zawsze? Mam dość.-wydusiłam z siebie opadając na fotel.
Miałam zapomnieć, kłamałam...
-Czy ty nie rozumiesz, że znów są z nią problemy?- wymamrotał parząc się w listę papierów na biurku.
Zacisnęłam usta w wąską linię.
-A nie uważasz, że za dużo marnujemy czasu aby jej pomóc? Pomagaliśmy ile się da. Podziękowała Ci chociaż raz? Powiedziała Ci jak bardzo jest ci wdzięczna?-cisza. Chyba naruszyłam jego czuły punkt.
Podniósł się z krzesła opierając ręce o blat stołu.
- Posłuchaj Lex zrobię wszystko, żeby Ci ludzie którzy są za to odpowiedzialni zapłacili za to co stało się mojej siostrze. Głównym powodem tej organizacji było zwalczanie dilerów i dostawców. To jest NASZA praca. Złapaliśmy tylko jakiegoś przyjaciela tych dilerów. Nic nie chciał powiedzieć. Pracujemy nad tym dniami i nocami, a ty nagle mówisz mi że marnujemy na to zbyt wiele czasu? TO JEST nasza praca Lex. Pogódź się z tym.-po zakończeniu usiadł na krześle.
Obiecałam nie płakać, zapomniałam.
Zaszkliły mi się oczy. Policzyłam do dziesięciu i wzięłam głęboki oddech.
Wdech, wydech, wdech.....
-Dobrze, co odkryłeś?- zapytałam twardo.
Boimy się pamiętać, jednak nie chcemy zapomnieć....

_________________________________________________________________________________
Witajcie czytelnicy,
Przeczytaliście 1 rozdział, na który czekaliście około miesiąca. Pamiętajcie, że każdy komentarz motywuje do pisania oraz pomaga mi, gdy mam doła. Wiem, że przynajmniej pisząc, kogoś uszczęśliwiam. Zachęcam także do pisania w komentarzach co może się dalej wydarzyć, ponieważ daje mi to nowe pomysły na dalszą realizację tego bloga. 
Dziękuję
Julka xx



sobota, 6 grudnia 2014

Prolog

Strach i lęk? To nie dla mnie. Kończę przeprowadzkę do swojego wymarzonego mieszkania w bloku. Zero zasad i git. Nie szukam miłości bo po co? Moja praca jest niebezpieczna...
Co ja mówię?! Jest cholernie niebezpieczna. Dla wytrzymałych. Życie w tajemnicy. Najgorsze jest to, że nie mogę zobaczyć mojej przyszłości.
Ale znając życie..
Wymyśliło mi kolejne pułapki.