CZYTASZ=KOMENTUJESZ
PRZEPRASZAM, ŻE CZEKALIŚCIE
JULKA XX
________________________________________________________________________Otworzyłam jedno oko, a potem drugie. Światło zza rolet poraziło mnie blaskiem, w wyniku czego naciągnęłam kołdrę po uszy. Nie miałam ochty dziś wstawać. Pod kołderką było mi o niebo cieplej niż poza moim łóżkiem. Spojrzałam na zegarek, który stał na szafce nocnej. Pewnie zostawił go ktoś wcześniej, nie przypominam sobie, żebym zabierała taki sprzęt ze sobą. Weżniejsza od tego jest oczywiście godzina. Na czarnym ekraniku wskazywało 1:27p.m. Czułam się wyspana, jakbym się właśnie urodziła. Ze szczęścia wyskoczyłam z łóżka. Nie minęła sekunda, a tego pożałowałam. Rześkie powietrze otuliło moje ciało powodując przy tym nieprzyjemne dreszcze. Postanowiłam jednak wstać i ogarnąć do końca moje mieszkanie. Przebrałam się w luźny dres, pierwszy lepszy t-shirt który dorwałam i skarpety. Włosów nie spinałam w koka ale także nie pozostawiłam rozpuszczonych. Zrobiłam jakąś niedbałą fryzurę, ważne, że się trzymała. Szybko zerknęłam w lustro. To co się działo na mojej głowie... agh... szkoda gadać. Pierwsze co było rozniesienie wszystkich kartonów do pokojów, w którym miały się znajdować. Była 2:12p.m. Powiem tylko tyle, że zajęło mi to dużo czasu. Zajęłam się ukończeniem pracy poprzedniego dnia. Dokończyłam wycieranie sztućców i talerzy. Włożyłam organizer do szuflady, gdzie następnie poukładałam widelce, noże i łyżki. Wszystkie półki poprzecierałam szmatką i ustawiłam tam talerze, garnki, patelnie i pozostałe pierdoły. W kuchni znajdował się mały 3-osobowy stolik. Co z tego, że jest mały? Zajrzałam do kartonu z różnymi takninami, znalazłam mały cytrynowy obrusik, który podkradłam mamie przed wyjazdem. Z pudła do salonu wyjęłam małą białą doniczkę i ustawiłam ją na stole. Trzeba będzie kupić jakiś kwiatek. Puste kartony wypchnęłam do holu. Efekt był niesamowity. Białe meble kuchenne, stolik wszystko to znajdowało się w kompozycji jakby była specjalne stworzona. Godzina 3:10p.m. Nie jadłam śniadania. BA! Nie jadłam obiadu, przecież większość ludzi o tej porze jest już po obiedzie. No nic, przeżyje. Mój brzuch dał o sobie znać. Jednak nie przeżyje. W szafkach nie miałam zbyt dużo jedzenia. Nie zdążyłam zrobić zapasów w sklepie spożywczym. A ochoty jechać do sklepu raczej nie miałam. Zdjęłam dresy i przebrałam się w pierwsze lepsze ciuchy, aby było wygodnie. Usiadłam przed ekranem telewizora i wpatrywałam się bezsensownie w ekran.
-Witam panią Blondi!!!-usłyszałam pełen entuzjazmu głos za plecami.
-Najpierw zadźgam potem poćwiartuje.-układałam już niegodziwy plan zemsty na pewnego blondyna.
-Zaraz jadę! -wykrzyknął mi nad uchem.
-No to cześć.-wymamrotałam.
-LEE!-wykrzyczał mi nad uchem niczym alarm pożarowy.
-Dokończ, a zginiesz.-wyszeptałam.
-XIEEE.-zabije durnia.
Rzuciłam w niego pilotem. Wyglądałoby to nawet zabawnie, gdyby nie stał tuż za mną. Pilot trafił go prosto w oko. Shit.
-O cholera. Cięta jak żyleta.-powiedział odsuwając się od mojego tronu, zwanym potocznie fotelem.
Usiadł na kanapie otwierając i zamykając co chwilę oko. Wiedziałam, że go boli. Niech cierpi chłopak. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Opowiedz mi coś o Twojej siostrze. Cechy charakteru, wygląd. Bez potrzeby jej nie porwali.-skupił wzrok na mnie.
Rzuciłam w niego pilotem. Wyglądałoby to nawet zabawnie, gdyby nie stał tuż za mną. Pilot trafił go prosto w oko. Shit.
-O cholera. Cięta jak żyleta.-powiedział odsuwając się od mojego tronu, zwanym potocznie fotelem.
Usiadł na kanapie otwierając i zamykając co chwilę oko. Wiedziałam, że go boli. Niech cierpi chłopak. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Opowiedz mi coś o Twojej siostrze. Cechy charakteru, wygląd. Bez potrzeby jej nie porwali.-skupił wzrok na mnie.
Wydusiałam z siebie tylko ciche 'AHA'.
-Jeśli mi powiesz, ułatwi to nam nasze poszukiwania.-próbował mnie przekonywać.
Dobra, dobra. Nie ukrywam, że mówiąc o niej robiłam się czerwona ze wstydu. Cóż...
Rodziny się nie wybiera.
Niall chyba zbytnio nie przejął się wiadomością, że moja siostra pali w wieku 16 lat. Prawdę mówiąc, wszystko co o niej mówiłam, spłynęło po nim jak woda w kiblu. Dosłownie. Jak byłam mała chciałam mieć siostrę.... ale nie taką.
-Serio chce zmienić imię i nazwisko?!-zaśmiał się Niall z moich słów.
-Nie wiem co jej to da. Moim zdaniem Alexandra to bardzo ładne imię.-powiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Znam podobną osobę. Mówią na nią ''American Girl". Często bywała na moich imprezach, zaliczała zgony. Znałem ją w sumie osobiście. Nawet fajna laska, tylko co chwile pchała się komuś do łóżka. Poznałem ją w klubie 18+.-uśmiechnął się wspominając.
"American Girl" co za ksywka. Zaczęłam śmiać się wraz z Niall'em. Moja siostrzyczka pewnie zaprzyjaźniłaby się z nią, jakby mogła. Też uważa się za Amerykankę.
Ja pierdziele, przecież to ona.
Banda znajomych mojej siostry też ją nazywali "American Girl". Pewnie przekupowała bramkarza.
-Niall to ona.-jeszcze trochę i wybuchnę. Tylko nie wiem czy płaczem czy gniewiem.
-Niall to ona.-jeszcze trochę i wybuchnę. Tylko nie wiem czy płaczem czy gniewiem.
Spojrzał się na mnie jak na kobietę w ciąży.
-Pierdolisz?-pokiwałam przecząco głową.
Zerwał się z kanapy i tyle go widziałam. Dziwna i niejasna dla mnie sytuacja. Zamknęłam oczy. Może już wróciła do domu? Może dała jakiś znak życia? Dobrze by było, gdybym ja dała jakiś znak życia. Przecież wybiegłam z domu rodziców, prawie się zabijając. Wybrałam numer do mojego ojca.
JA: Cześć tato!
TATA: Witaj skarbie.
JA: Alexandra dawała jakiś znak?
TATA: Niestety nie. Zazwyczaj wraca z rana, ale teraz jest inna sytuacja... Mam rozumieć, że jej szukasz?
JA:Tak, tak. Wraz z przyjaciółmi próbujemy ustalić kto ją porwał. Działam na swoją rękę... Zanim policja się tym zajmie to ona może już nie żyć...
TATA: Daj spokój dziecko. Nawet tak nie mów.
Zauważyłam jak 3 pary oczu obserwują mój każdy ruch. Skąd się tu wzięli do jasnej cholery?!
JA: Muszę kończyć tato, odezwę się jakoś później.
TATA: Do usłyszenia słonko.
Rozłączyłam się. Jak to możliwe, że nie usłyszyłam chłopców jak wchodzili. Stali przedemną Harry, Niall i jeszcze inny chłopak.
-Cześć Harry!-przywitałam się z nim.
Spojrzałam na nieznanego mi chłopaka.
-Cześć jestem Lexie.-wyciągnęłam dłoń naprzeciw nieznanej mi osoby.
-Czemu chcesz jej pomóc?-chłopak zignorował mnie zupełnie i zwrócił się do Harrego.
-Bo tak.-mrukną niezadowolony Hazz.-Poznajcie się Lexie Liam, Liam Lexie.
Dopiero teraz ten cały Liam zwrócił na mnie większą uwagę. Spojrzał się na mnie jakbym mu coś zrobiła. Patrzył się na mnie jakbym mu kogoś przypominała. Był w niezrozumianym dla mnie transie.
-Wszystko OK?-szturchną go Niall.
Pokiwał tylko głową i spuścił wzrok na podłogę.
-Za niedługo przyjedzie Zayn. Jest pod Londynem.-powiedział Harry.-Idźcie do salonu. Zaraz do was przyjdę.
-Kawy czy herbaty?-krzyknęłam, gdy Niall i Liam wlekli się do salonu.
Liam poprosił o kawę, a Niall o herbatę. Wraz z towarzyszącym mi Harry'm udałam się do kuchni.
-Ślicznie wyglądasz.-usłyszałam, gdy wstawiałam wodę na gaz.
-Dziękuję. Napijesz się czegoś?-zapytałam się z uśmiechem.
-Wody poproszę.-odwzajemnił uśmiech, dla którego żyje tysiące dziewczyn.
Dziwnie się czuję. Harry siedzi przy stoliku, nucąc coś pod nosem. Ja stoję i czekam, aż czajnik da mi znać, że woda się zagotuje. Czułam się tak obco. Skręcało mnie w brzuchu, czułam mdłości. Nasze spojrzenia skrzyżowały się na ułamek sekundy.
-Przepraszam, ale czy mógłbyś odpowiedzieć mi na jedno pytanie?-zapytałam nieśmiało.
-Jasne.-obdarzył mnie nieziemskim uśmiechem.
-Czemu Liam tak się na mnie patrzy?
Spojrzał na mnie. Jego piękne zielone tęczówki zmieniły kolor na czarne. Zacisną swoje dłonie w pięści. Można było zauważyć, że był to jeden z trudnych oraz nielubianych przez niego tematów.
-Nie musisz odpowiadać.-Skoro ten temat go tak denerwuje, to dam mu z tym narazie spokój.
-Nie! Spróbuje Ci to wytłumaczyć...